Nauczyłam się wreszcie. Chyba ze trzy razy podchodziłam do nauki robienia różyczek z krepiny. Mogę się pochwalić wstępnie efektem prac nad poskramianiem wspomnianej krepiny.
W koszyczek, który przywędrował do mnie z cudnym cyklamenem, ułożyłam trójkolorowy kolaż z różyczek:
Całkiem zgrabnie się prezentują.
Jeszcze troszkę mi ich jeszcze zostało... :)
Podejrzewam, że to jeszcze nie koniec przygody z krepiną. Prawdopodobnie zaopatrzę się w większą ilość kolorów :D
Piękne róże powstały, a z nich bukiety~! pozdrawiam ciepluteńko :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie